Andrzej Haegenbearth
Jarosław Łukasik? Obiecujący, coraz bardziej interesujący malarz. Jego twórczości, która zmienia się, zachowując pewne ślady wcześniejszych do świadczeń, przyglądam się od 1997 roku, tj. od ekspozycji w Galerii Marcina, gdzie wystawiał z Andrzejem Leśnikiem. Wówczas był abstrakcjonistą, eksponującym rolę gestu. Ślady na płótnie powstałe na skutek automatycznego zapisu, łącznie z tłem współtworzyły świat przedstawiony. W jego wczesnych obrazach był rytm, emocja, ale i przypadek. „Tworzone przedstawienie nie w pełni chce być [...] kontrolowane przez artystę. Wyłania się raczej z malowidła samo” - pisał we wstępie do katalogu Ryszard K. Przybylski. I zdanie warte zapamiętania, wtenczas oczywiste, ale aktualne do dzisiaj, gdy artysta odszedł od tam tego sposobu malowania: „Łukasik nie chce tworzyć iluzji postrzeganego zmysłowo świata”.
Jest to tym bardziej intrygujące, że jest on piewcą codzienności, a zwłaszcza swoje go najbliższego otoczenia. Najczęściej maluje fragmenty pospolitych wnętrz i martwe na tury, ale czyni to w sposób szczególny. Na użytek niniejsze go tekstu stwierdźmy, że w fazie koncepcyjnej k o n s t r u u j e obrazy, sugerując się wygląda mi rzeczy niekiedy postrzeganej z różnych punktów widzenia. Następnie po zakomponowaniu ich na płótnie, respektując przyjęte założenia, np. dotyczące kolorystyki, postępuje jak rasowy malarz, czyli stara się namalować dobry, jednorodny obraz.
Prawdopodobnie z tego względu jego rozmaite barwne martwe natury i wnętrza na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie zwyczajnych obrazów, w których artysta na swój sposób rejestruje dookolne otoczenie. Tak jednak nie jest, ponieważ z powodu różnych za biegów, m.in. łączenia przed miotów i fragmentów rzeczywistości z odmiennych porządków, odwrócenia kolorów i ich wzajemnych relacji, a także eksponowania obrazów odbitych i geometryzacji części świata przedstawionego, płótna Łuka sika są kreacją i zawierają, jak on słusznie twierdzi - wszak zajmuje się również krytyką artystyczną - „niepokój percepcyjny”, skłaniający widza do poszukiwania jego źródeł i zastanowienia się nad stosunkiem współczesnego artysty do wielowiekowych gatunków malarskich, m.in. martwej natury.
Wśród olejów poznańskie go malarza zwracają uwagę te wnętrza, w których eksponuje on jeden z atrybutów codzienności (stół, krzesło) i kształt tulipana, który bywa odbity na jakimś przedmiocie lub zwielokrotniony jak wzór na tapecie. Rytm owych znaków usytuowanych w przestrzeni wy imaginowanych wnętrz przypomina wczesne prace artysty i informuje o tym, że prowadzi on grę z tradycyjnym obrazowaniem. Natomiast akcentowa nie wybranego przedmiotu skłania do przypuszczeń, że malarzowi nie tyle chodzi o fascynowanie odbiorcy strukturą wizualną obrazu, ile o przekazanie jakichś głębszych znaczeń.
O tym, że tak jest, dobitnie zaświadczają ostatnie kompozycje malarza, tzw. szare, które układają się w bardzo interesujący cykl - moim zdaniem naj większe, jak dotąd, jego osiągnięcie.
Co w nich jest takiego fascynującego? Przede wszystkim ładunek osobistych emocji i przemyśleń, które udało się autorowi skumulować w cen tralnym miejscu obrazu, gdzie znajduje się bądź pojedynczy przedmiot, bądź symetryczna forma (Wejście, wyjście, Drzwi w drzwi) budowana właściwie ze światła i cienia.
W tych pracach, podobnie jak wcześniej, łączy autor kształty abstrakcyjne z przed stawieniami rzeczy, z tym że w sposób bardziej przemyślany i niezwykle oszczędny, odrzuca jąc wszystko to, co zbędne. Ma w nich znaczenie niezwykła kondensacja środków wyrazu i form, precyzyjnie wpasowanych w prostokąt szarego tła.
Warto zwrócić uwagę, że owe szare kompozycje ani ni czego nie ilustrują, ani nie eksponują symbolicznych znaczeń przedstawionych przedmiotów, "to, że inicjują refleksję nad najważniejszymi zagadnieniami egzystencjalnymi bierze się, jak sądzę, z emanującego z nich nastroju, jakiejś spotęgowanej zwyczajności i przedstawionych sytuacji, których „czytanie” ukierunkowują tytuły prac.
Moim zdaniem to, co najistotniejsze rozgrywa się podczas apercepcji. Obrazy Łukasika są bowiem stymulatorami przeżyć: zostają rozbudowywane i usensawiane zależnie od wrażliwości widza, stanu jego wiedzy i aktualnych potrzeb duchowych.
Andrzej Haegenbearth
Panorama Miast Polskich 3/2002